Polityka polityką… a żyć trzeba!
Rozluźnimy nieco atmosferę po tych ostatnich spiętych dniach i zastanowimy się nad tym co dalej. Ano zbliżają się święta, te listopadowe, kiedy to wszyscy śmigamy wartko między pomnikami, rozstawiając tu i ówdzie światełka rozmaitego rodzaju. W przeddzień Święta Zmarłych mamy nasze polskie, rodzime Dziady (o czym szerzej można poczytać w artykule Wilka: Wszyscy Święci, wredni poganie, Dziady i pierwsi pranksterzy ).
Jak przeczytacie w powyższym artykule, jest też takie święto jak Halloween, kiedy amerykańce wycinają straszne gęby w dyniach, wkładają świeczkę, przebierają się za psotne duchy i łażą po nocy robiąc sobie kawały. Ot, taki pomysł na rozrywkę. Z czasem kultura ta przenikła i do nas. W kraju nad Wisłą coraz częściej widzimy organizowane przeróżne imprezy z okazji Halloween (no i dobrze, przynajmniej jest choć trochę wesoło!).
Nieodzownym elementem tego święta jest wycięta w dyni twarz, postać, mina? Jak to nazwać? Ja to nazwałem „dyniakiem”, ot bo prościej. No ale jak tego „dyniaka” zrobić? Ano, trzeba kupić dynię, wziąć nóż i wyciąć wzór. Niby proste, ale roboty od cholery. Dla tych, co nie wiedzą jak się za to zabrać, przedstawiam małą prezentację.
- Pierwsza, podstawowa sprawa to warsztat! Niektóre narzędzia mogą się przydać… Ok, myślałem, że bez młotka i mesla się nie obejdzie, ale jednak dynia, to nie taka twarda sztuka.
- Zwykło się mawiać, że nie powinno się zaczynać roboty „od dupy strony”. W tym jednak wypadku Wam to proponuję, gdyż tą drogą trzeba wyjąć naszemu przyszłemu „dyniakowi” wnętrzności jakimi obdarzyła Pani Natura. Wycinamy dół dyni, w miejscu oznaczonym markerem i wyjmujemy to co w środku.

- Po wydłubaniu środka Dyni możemy przystąpić do głównego „gwoździa” programu, czyli do wycinania strasznej, przerażającej facjaty, z ogromnymi zębiskami. Równiutko, nożykiem nacinamy dynię po liniach i wyjmujemy jej kawałki,
- Na koniec sprawdzamy, czy wszystkie otwory są ładnie i równo wycięte, ewentualnie poprawiamy. Finalny efekt wcale nie jest równy tak, jak chcieliśmy. Jest krzywo jak cholera, ale to w końcu nasze dzieło. Dumni z siebie możemy podpalić świeczkę i podziwiać jak „dyniak” straszy w ciemnościach.
- Wujek Dobra Rada powiedział mi, że można Dynię lakierem pociągnąć, żeby nie więdła. Efekt finalny po pomalowaniu lakierem wprawia w osłupienie. Oczywiście jak się umie ładne zdjęcie zrobić :P. W momencie, gdy już przeczytacie ten artykuł, będzie ten dzień, kiedy dyńka powinna być już gotowa. Niestety lakier nie schnie szybko, także może się okazać, że nie zdążycie z prezentacją. Ale Was Zagórny wpędził w maliny co?